NASZA EKIPA

Marceli

Marceli to człowiek, który zamiast krwi w żyłach może mieć płyn chłodniczy – i to koniecznie zgodny ze specyfikacją FSO. Właściciel kultowego Poloneza „Borewicza”, miłośnik motoryzacyjnych wspomnień z czasów, gdy samochód miał osobowość… i sporą ilość blachy. Entuzjasta, który na widok klasycznej lini Poloneza uśmiecha się tak szeroko, jakby właśnie zdjął z półki ostatnią, oryginalną część zamienną.

Z FSO związany sercem i duszą od lat, najpierw jako aktywny uczestnik Zlotu FSO, gdzie trudno było go nie dostrzec – czy to przy aucie, czy w centrum towarzyskiego zamieszania.

W 2024 roku zasiadł za kierownicą organizacyjną i od tej pory prowadzi całe wydarzenie z taką samą pasją, z jaką dba o każdą nakrętkę w swoim Polonezie. W roli organizatora Marceli odpowiada między innymi za Pakiety Gadżetów, niczym mistrz logistyki kompletujący najfajniejsze elementy, które sprawiają, że każdy uczestnik może zabrać do domu kawałek zlotowej magii. Zarządza też social mediami Zlotu FSO, dzięki czemu na Facebook`u nigdy nie brakuje pozytywnej energii, informacji i humoru. Koordynuje ogólne sprawy organizacyjne, trzymając pieczę nad setkami detali, które wspólnie sprawiają, że Zlot działa gładko jak świeżo przeserwisowany gaźnik.

Jako prawdziwy fan FSO lubi dobrą zabawę – najlepiej taką, która łączy garść nostalgii, potężną dawkę pasji i szczyptę motoryzacyjnego szaleństwa. Ma w sobie pozytywną energię, którą można by ładować akumulatory. Żaden problem organizacyjny nie jest w stanie go zatrzymać – najwyżej zmusi do otwarcia maski i szybkiej naprawy w stylu „da się to ogarnąć”. Jeśli ktoś jeszcze nie wierzy w moc klasyków i społeczności miłośników FSO – wystarczy chwila rozmowy z Marcelim, a silnik sympatii odpala od razu.

Bo w końcu: gdy Marceli wchodzi do gry, Zlot FSO nabiera pełnego gazu!




Pan Areczek

Jeśli istnieje człowiek, który potrafi połączyć pasję do klasycznej motoryzacji z miłością do kolei — to właśnie Pan Areczek.

Na co dzień związany z PKP Intercity, dba o to, by pociągi docierały do celu, a po godzinach… przenosi tę misję na cztery koła. Dosłownie. Gdy któryś z uczestników Zlotu utknie w polu, Areczek wskakuje do lawety i rusza z pomocą szybciej niż ekspres EIP z Warszawy do Gdyni. Kiedy zrzuca służbową czapkę, wskakuje w świat wąskotorówek, parowozów, które mają duszę i lepszy charakter niż niejeden współczesny silnik. Dba o tabor jak o własną rodzinę. Taki właśnie jest — oddany, troskliwy i pełen pasji. Jego podwórko to małe muzeum techniki: mini skansen z pojazdami i kawałkiem własnej kolei, gdzie każda lokomotywa mogłaby opowiedzieć niejedną historię, a każdy samochód zasłużył na ekspozycję. Jednym z jej najbardziej spektakularnych elementów jest wóz strażacki Star, który zawsze wywołuje efekt „wow” podczas zlotowych spotkań. Gdziekolwiek się pojawi, przyciąga spojrzenia, dzieciaki, fotografów i każdego, kto kocha klasyczne maszyny z charakterem.

Pan Areczek jest również nieocenionym wsparciem technicznym zlotu. Sprawi, że nie tylko dojedziesz na Zlot, ale i wrócisz — nawet jeśli po drodze Twój wehikuł postanowi mieć „dzień wolny”. A przy tym jeszcze usłyszysz historię o parowozie, który kiedyś… ale to już trzeba usiąść przy ognisku i posłuchać. Wie, co dzieje się na Zlocie, nawet jeśli sam tego nie widział — bo zawsze jest tam, gdzie akurat trzeba. Z ogromnym uśmiechem, dobrym słowem i humorem, który potrafi rozpędzić każdąatmosferę, jak dobrze naoliwiony parowóz.

Dzięki, że jesteś z nami, Panie Areczku — pełną parą napędzasz naszą FSO-wą Ekipę!




Dawid

Oficjalnie w ekipie organizacyjnej od 2025 roku, choć na zlotach pojawiał się już wcześniej — i to w wielkim stylu, za kierownicą żółtego Maluszka w spadku po dziadku. To on udowodnił, że najmniejszy samochód może mieć największą charyzmę. Na co dzień przesiadł się do Mustanga i lubi poczuć moc pod prawą stopą. Nie ukrywa, że lubi jak pod maską jest więcej niż 23 konie…(w zależności od tego w którym dniu tygodnia składali - te z piątku były żwawsze) nawet jeśli od czasu do czasu tęskni za dwoma cylindrami z PRL-u. Dawid jako dziecko był wożony zielonym Caro o zawieszeniu pamiętającym lepsze czasy. Wytrzęsło go tak skutecznie, że dziś jest w nieustannym ruchu — energiczny, szybki i zawsze gotowy do działania (wersja oficjalna: temperamentny organizator, humorystyczna: dynamiczny choleryk premium). Dzięki jego uprzejmości uczestnicy korzystają z terenu zlotowego, którego jest właścicielem. Można więc powiedzieć, że bez Dawida nie byłoby gdzie odpalać tych wszystkich legendarnych maszyn. Zawodowo montuje kamery, tworzy grafiki i spawa światłowody — nic więc dziwnego, że jest mistrzem łączenia ludzi, pomysłów i technologii. To on tworzy tą stronę i wszystkie grafiki zlotowe, nadając wydarzeniu profesjonalny wygląd z nutą pasji. Uważne oko, kreatywna głowa i dbałość o każdy szczegół sprawiają, że całość działa jak świeżo odpowietrzony układ hamulcowy.

Dawid sprawia, że Zlot FSO jest nie tylko dobrze zorganizowany, ale też wygląda i działa jak należy. Z takim człowiekiem za sterami trudno nie mieć dobrego przeczucia przed kolejną edycją!





Martyna

Martyna dołączyła do grona organizatorów oficjalnie w 2025 roku, ale jej serce biło w rytmie silników dużo wcześniej.

Jako córka kierowcy zawodowego, od dziecka przemierzała Polskę, odkrywając kolejne miasta z perspektywy pasażera profesjonalnej kabiny. To właśnie wtedy narodziła się w niej motoryzacyjna żyłka i swoboda, z jaką dziś porusza się między zlotowymi tematami. Wspólnie z Dawidem czuwają nad terenem, który wszyscy uczestnicy Zlotu tak uwielbiają. To także jej zasługa, że miejsce wydarzenia żyje, rozwija się i z roku na rok wygląda coraz bardziej wyjątkowo. Martyna ma bowiem oko do szczegółów — zarówno tych praktycznych, jak i estetycznych. Jest wsparciem nie tylko logistycznym, lecz także tym mentalnym i twórczym. A kiedy zlot już trwa — Martyna staje się jednym z filarów sekcji cateringowej. Wraz z Anią dba o zaplecze gastronomiczne, jest autorką ciepłej zupy, która dodaje energii nawet najbardziej zmęczonym imprezowiczom. I robi to tak, jak wszystko inne — z uśmiechem i zaangażowaniem. Do tego ma naturalny talent do kontaktu z ludźmi i niesamowity zmysł sprzedażowy — potrafi sprawić, że każdy gadżet zlotowy nagle staje się absolutnie niezbędny.

Martyna to cicha bohaterka wielkich efektów — dzięki niej na Zlocie czujemy się zaopiekowani, zauważeni i częścią czegoś naprawdę wyjątkowego. I właśnie za to jesteśmy jej ogromnie wdzięczni.




Ania

Ania jest jak idealnie zestrojony układ wspomagający – niezawodna, precyzyjna i gotowa do działania nawet wtedy, gdy reszcie ekipy paliwo już dawno się skończyło.

Prywatnie narzeczona Marcelego, która coraz głębiej zanurza się w świat FSO, towarzysząc mu dzielnie w podróżach legendarnym „Borewiczem”. Plotka głosi, że zna już wszystkie jego odgłosy — łącznie z tymi, których nawet mechanicy nie potrafią nazwać. Z ekipą organizacyjną związana jest od kilku lat — najpierw jako tajna doradczyni i kopalnia pomysłów, a oficjalnie od X edycji Zlotu FSO w 2025r. Odpowiada za to, by komunikacja na Facebooku była zawsze treściwa, uśmiechnięta i dobrze skompletowana jak pierwsze „Borewicze”. Pilnuje także Pakietów Gadżetów oraz całej organizacyjnej układanki, w której wszystkie elementy ostatecznie zawsze wskakują na swoje miejsce. W sekcji cateringowej współdzieli z Martyną funkcję Kucharki Zlotowej — codziennie zapewniają gorącą zupę, która potrafi lepiej podnieść obroty niż najlepsza stacja benzynowa przy A2. Bez jej zlotowej kuchni nawet najpiękniejsze Polonezy jeździłyby na rezerwie.

Po godzinach — nauczycielka, która potrafi tempem mistrzowskiej zmiany biegu przejść od życzliwego wsparcia do błyskawicznej, ciętej riposty. Ma w sobie spokój kierowcy testowego i skuteczność diagnosty, który zawsze znajdzie rozwiązanie — szybciej niż kontrolka na desce rozdzielczej zdąży mrugnąć drugi raz.

Dzięki Ani Zlot FSO jest nie tylko świetnie zorganizowany — jest też po prostu smaczny, serdeczny i pełen dobrej energii.




Agencik

Agencik oficjalnie dołączył do ekipy organizacyjnej Zlotu FSO w 2023 roku, choć wielu twierdzi, że działał tu dużo wcześniej, po prostu w trybie tajnym. Sam mówi: „jestem tu przypadkowo i celowo zarazem”.

Znany wszystkim, choć mało kto potrafi nazwać go po imieniu, jest uosobieniem trzech zlotowych filarów: Fotografowania, Słuchania i Obserwowania – krótko mówiąc FSO.

Niskie stężenie procentów w jego krwi okazuje się wyjątkowo potężnym narzędziem. Z aparatem się nie rozstaje. Robi zdjęcia tak dyskretnie, że o ich istnieniu dowiadujesz się dopiero wtedy, gdy lądują w albumie. Dzięki wyjątkowej pamięci wie lepiej od Ciebie, co robiłeś poprzedniej nocy… i ma materiał dowodowy. To prawdziwe mobilne centrum informacji – przechowuje w głowie anegdoty i fakty z każdej edycji Zlotu. Jest w ciągłym ruchu. Ty stoisz – on siedzi. Ty siadasz – on idzie. Ty idziesz – on właśnie wraca. Ty wracasz – jego już nie ma. Jeśli ktoś powie, że zgubił swój namiot – jest ogromna szansa, że Agencik nie tylko go znajdzie, ale jeszcze rozstawi, napompuje materac i przy okazji uwieczni całą akcję na zdjęciach. Ma talent do improwizacji: potrafi usmażyć kiełbasę przy wydechu, a jeśli trzeba zniknąć w tłumie, puści melodyjkę Family Frost i po sprawie. To właśnie On udokumentował słynny przypadek stracha na wróble na dmuchanej babie, na żółtym Polonezie. Tak było — i są zdjęcia, więc nie da się zaprzeczyć. Podobno czeka, aż wszyscy pójdą spać, aby złożyć swój tajny raport i nie zostać zdemaskowanym. Rano pamięta każdy szczegół z poprzedniej nocy, a wieczorem potrafi powiedzieć, co wydarzy się jutro.

Agencik — cichy strażnik Zlotowego porządku, tajemnic i najlepszych historii.


DagMar, Bartek, Jarząbek

Choć oficjalnie nie będący organizatorami to warty odnotowania jest ich wkład w przygotowanie terenu zlotu na X oraz XI edycję.

Jako organizatorzy jesteśmy bardzo wdzięczni za pomoc w tworzeniu tego miejsca, bo robią to z pasją i zaangażowaniem dla nas wszystkich.

Ciekawostką jest fakt, że dzięki Dagmarowi plac XI edycji będzie rozszerzony o coś co zostaje nadal niespodzianką a z całą pewnością będzie odpowiedzią na niektórych szalone potrzeby